Love story Nutrii
[w recenzji odwołuję się do szczegółów fabuły i zakończenia]
Rok 1994. Trzy siostry Borejko są już szczęśliwie zamężne. Gabriela ma swojego Grzegorza i po raz trzeci zaznaje uroków macierzyństwa, Ida - żona Marka - spodziewa się dziecka, Patrycja to świeżo upieczona mężatka, dzieląca skromny kąt z Florianem, który odtąd z każdym swoim jeżycjadowym wystąpieniem będzie tracił na "Baltonowatości". Pora ułożyć życie trzeciej w kolejności Borejkównie - introwertycznej, niepewnej Natalii, zwanej Nutrią.
Natalia jest może najciekawszą - a na pewno najbardziej złożoną - z córek Ignacego i Mili. Można powiedzieć, że od początku nieco odstaje od swej rodziny. Jako dziecko mówiła o sobie w rodzaju męskim, chcąc zrekompensować Ignacemu Borejce brak syna. Znacznie później porzuciła ten wizerunek. Bardziej romantyczna niż praktyczna (inaczej niż większość Borejków), nie odznacza się też tak żywym usposobieniem, jak jej siostry, jest raczej introwertyczna, wycofana, tajemnicza. Ma skłonność do nieudanych związków i kłopotliwych zauroczeń (żonaty adiunkt, despotyczny Tunio, a później m.in. wybuchowy Filip). Zresztą ta różnica między nią a siostrami jest wyraźnie zaznaczona. Oto jak sama Nutria charakteryzuje Gabę, Idę i Patrycję:
"Jak dotąd radziły sobie świetnie (...) - odważne, energiczne każda na swój sposób, pełne temperamentu i siły, takie zdecydowane! (...) Zupełnie wspaniałe (...) Szkoda, że nie jestem do nich podobna"[1].
"Nutria i Nerwus" rozpoczyna się wybuchem bohaterki niczym hitchcockowskim trzęsieniem ziemi. Spokojna do tej pory dziewczyna gwałtownie odrzuca oświadczyny Tunia znanego z powieści "Małomówny i rodzina". Długo tłumione emocje wreszcie dają o sobie znać. Natalia, pragnąc przemyśleć własne sprawy, wyjeżdża na wakacje z nastoletnimi siostrzenicami - Pyzą i Tygryskiem. Nie ma co ukrywać - jest to rodzaj ucieczki przed rzeczywistością. Biedna Nutria nie wie, że jej tropem podąża rozwścieczony Filip Bratek, przyrodni brat jej niedoszłego męża. Nerwus - jak zostaje ochrzczony - chce pomścić odrzuconego Tunia. Tak zaczyna się smakowita komedia omyłek z obowiązkowo pomyślnym i łatwym do przewidzenia finałem. Tylko czy Nutria i Nerwus będą żyli długo i szczęśliwie? Fani Jeżycjady znają odpowiedź na to pytanie - i pewnie, tak samo jak ja, wściekają się niczym tytułowy bohater.
Nie jest żadną tajemnicą, że Małgorzata Musierowicz zanurza większość tomów swego słynnego cyklu w literackim sosie. Niemal we wszystkich trawestuje baśń o Kopciuszku, ale sporo też bardziej wyrafinowanych odniesień. Oto kilka przykładów: "Ida sierpniowa" jest częściowo powiązana z "Dziwnymi losami Jane Eyre" Charlotte Brontë, "Brulion Bebe B." to wariacja na temat Mickiewiczowskich "Dziadów", w "Dziecku piątku" nie brak nawiązań do "Balladyny" Słowackiego, a "Córka Robrojka" stanowi właściwie polską wersję "Pięknej i bestii". Nie inaczej jest w przypadku "Nutrii i Nerwusa", powieści wpisanej całkiem otwarcie w Szekspirowski "Sen nocy letniej". Panuje tu magiczna aura, zasypianie jest ważnym elementem fabuły, pierwowzory przewrotnie sportretowanych postaci możemy odnaleźć u Szekspira (Laura wciela się w rolę figlarza Puka). Jednak nie jest to jedyny dramat słynnego stratfordczyka, do którego odwołuje się tu Musierowicz. Nie brak również odniesień do "Makbeta" (Gabriela, Ida i Patrycja przygotowują zupę gazpacho niczym trzy wiedźmy magiczny eliksir) oraz - naturalnie - "Romea i Julii" (z tym że pokłóceni są kochankowie, nie ich rodzice). A to wszystko umiejętnie przyozdobione żywą narracją, sprawnie poprowadzoną akcją, świetnymi dialogami, barwnymi opisami i dużą dawką humoru.
Jednak nie wszystko jest tu tak harmonijne, jak skomponowana w oparciu o "Sen nocy letniej" piosenka Natalii czy utwory muzyczne, których namiętnie słucha Nerwus. Płynną opowieść przerwie czasem jakiś nieprzyjemny zgrzyt, bezlitośnie raniący uszy (żeby pozostać przy muzycznej metaforyce). Oto dwa przykłady takich przykrych dysonansów.
Ciężko chora Gaba z uśmiechem lekceważy lekarskie zalecenia. Musierowicz zapewne chciała pokazać, jaki z tej Gabrieli anioł (imię zobowiązuje). Nawet w takiej chwili w ogóle nie myśli o sobie! Cóż, wyszło zupełnie inaczej: zdumiewa bezmyślność i - nazwijmy rzecz po imieniu - głupota najstarszej Borejkówny, narażającej własne życie:
"Miałaś nie chodzić - przestraszyła się Natalia. Gabę wciąż nosiło po domu, jakby nie rozumiała, że jest poważnie chora i że ten zakrzep może się naprawdę urwać w każdej chwili i spowodować jej natychmiastowy zgon. (...)
- E, tam - rzuciła beztrosko Gabriela, która nigdy nie wierzyła, że może być naprawdę chora. - Przecież to już dawno się zagoiło.
Dziwnie było na nią patrzeć, na tę zawsze szybką, wysportowaną i energiczną Gabrysię, jak teraz siada bokiem, krzywiąc się z bólu"[2].
Równie nieudana jest scena spotkania Nutrii, Pyzy i Tygryska z niejaką panią Basią. Dzieje się to podczas podróży do Pobiedzisk. Musierowicz wykorzystuje ten moment, aby zemścić się na feministkach krytykujących jej powieści - stąd obecność karykaturalnej przyjaciółki Gabrieli. Miało może być śmiesznie, a wyszło niesmacznie. Nawet nie w tym rzecz, że pani Basia jawi się jako osoba antypatyczna i odpychająca. Jej bełkotliwa tyrada ośmiesza nie tylko bohaterkę, ale przede wszystkim ignorancję samej Musierowicz. Autorka Jeżycjady opisuje idee feministyczne rażąco schematycznie i stereotypowo. Cóż, kto literackim mieczem wojuje, czasem od literackiego miecza ginie. Oto wyimki z wypowiedzi pani Basi:
"Szkoda Gabrieli - zauważyła. - Inteligentna kobieta, ale mało samodzielna. (...) Kiedyś była to kobieta w miarę niezależna, kobieta, która umiała rzucić wyzwanie swojemu środowisku opuszczając męża (...) ale teraz woli tonąć w oceanie cnotliwej poczciwości, budując nową świątynię rodzinną czyli pułapkę dla swej indywidualności"[3].
Jednak największym błędem - o zgrozo - wydaje się ten popełniony już po wydaniu "Nutrii i Nerwusa" i złączeniu tytułowych bohaterów. Natalia i Filip nie znajdą się na ślubnym kobiercu, o nie. Porywczy, namiętny i nietuzinkowy Nerwus zbyt odstawał od innych absztyfikantów Borejkówien. Trzeba było nieszczęsną Nutrię zawrócić na jedyną słuszną drogę i oddać ją Robrojkowi (podobno maczał w tym palce Czesław Miłosz). No! Teraz Natalia upodobniła się do swoich sióstr! Z kolei stateczny Robrojek świetnie skomponował się (oczywiście w charakterze tła, bo w Jeżycjadzie mężczyźni po szczęśliwym ożenku zazwyczaj opuszczają główny plan) z nudnym Grzegorzem Strybą, nieobecnym Markiem Pałysem i spospoliciałym, banalnym Florianem Górskim, który z Baltoną przestał mieć cokolwiek wspólnego. To wymierzenie czytelnikowi ciosu poniżej pasa - stworzyć jedną z najciekawszych par w całym cyklu, a potem ją rozdzielić. Tak sobie myślę, że chyba najlepiej na tym jednak wyszedł Nerwus: on uniknął ciosu poniżej pasa czy - inaczej mówiąc - kastracji, jaką swego czasu Musierowicz zaserwowała nie mniej wyrazistemu Baltonie.
Cóż, Filip na szczęście pozostanie sobą...
---
[1] Małgorzata Musierowicz, "Nutria i Nerwus", wyd. Akapit Press, 2001, s. 114.
[2] Tamże, s. 15.
[3] Tamże, s. 144.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.